czwartek, 14 maja 2015

Majowe wspomnienia

Maj jest piękny! I nie sądzę tak tylko dlatego, że większość z nas budzi się do życia, chodzi na spacery i jeździ na rowerze, bo wreszcie jest ciepło i można wygrzać swoje kości na świeżym powietrzu.
Nie, nie, nie (choć za to również kocham maj). 
Jednak maj budzi przede wszystkim u mnie dobre wspomnienia. Rok temu właśnie, dokładnie w tym samym miesiącu, zaczęłam nowe życie z The Grizzly Ambulance. Naprawdę, nie mam pojęcia, jak radziłam sobie, zanim poznałam chłopaków. Co takiego robiłam? O czym myślałam? Co było dla mnie najważniejsze? Nie jestem w stanie odpowiedzieć sobie na to pytanie. Chyba po prostu żyłam marzeniami. 

Początki w zespole nie były łatwe. Długo myślałam nad tym jak uczcić ten rok pełen muzycznych zawirowań, a jednocześnie podzielić się z Wami wszystkimi emocjami, jakie mi towarzyszyły na początku (no dobra, napiszę to, choć zabrzmi mocno narcystycznie) mojej kariery.

Wreszcie wymyśliłam! Pewnie nie wiecie, ale od dzieciaka piszę pamiętnik. Umieszczam więc pod spodem jego fragmenty z dni, które zmieniły mnie i wszystko wokół:

24.04.14r.
Polonistka z mojego liceum spytała się mnie jeszcze przed Wielkanocą, czy mogłabym śpiewać na apelu z okazji zakończenia roku szkolnego tegorocznych maturzystów. Widocznie wieść o moim zwykłym - niezwykłym talencie się rozeszła. Zgodziłam się oczywiście. Nie to, że bardzo ucieszyłam się z tej propozycji. Po prostu robię często to, czego oczekują ode mnie inni. Miałam całą świąteczną przerwę na przygotowanie sobie utworów, które mogłabym wykonać, ale nie chciałam sobie zaprzątać nimi głowy w wolne dni. A jak już musiałam to zrobić, nie udawało mi się ściągnąć podkładów piosenek. Stwierdziłam wtedy „jakoś to będzię Olka”, ale tak nie było... Dziś dostałam (właściwie słusznie) za swoje. Pani strasznie się na mnie wkurzyła i powiedziała:
 - Nie obchodzi mnie to, że nie masz tych linii melodycznych. Przyjdziesz na próbę i już co tam zrobisz, to twoja sprawa. 
Nie chciałam się poddać mimo wszystko. Prawie nigdy tego nie robię. Weszłam do szkolnej auli, gdzie wszyscy już na mnie czekali. Postanowiłam improwizować. Zaczęłam śpiewać a capella „Ciszę i wiatr”. Cała się trzęsłam, ale nie mogłam nad tym zapanować. Ktoś mnie przedrzeźniał i parodiował moje nerwowe ruchy. A ja nie chciałam się tym przejmować. Wyobrażałam sobie wiele ciekawych wizji świata. Jak jadę samochodem wokół Wielkiego Kanionu, jak delektuję się słońcem na wrzosowej polanie, jak zwiedzam Akropol... odrzucałam rzeczywistość, bo jej świadomość jeszcze bardziej by mnie pogrążyła. Ostatecznie chyba wyszłam cało z sytuacji. Jak najszybciej pragnęłam dziś z tamtego miejsca uciec. Jutro do niego powrócę, lecz już przygotowana...


25.04.14r.
Dziś odbył się apel z samego rana. Kilka osób mnie pochwaliło, co było dość miłe. Po przedstawieniu, gdzie moi znajomi z teatru recytowali wiersze o tym, jak smutno im żegnać starszych kolegów ze szkoły, podszedł do mnie Patryk informując, że musi ze mną porozmawiać. W głowie rodziło mi się pełno niepokojących myśli. Zawsze mam przeświadczenie, iż zrobiłam coś nie tak i każdy ma do mnie pretensje. W końcu spotkaliśmy się przy parapecie na przerwie i czekałam, co ten intrygujący człowiek z czarnych martensach z żółtymi sznurówkami i w rozciągniętym swetrze ma mi do powiedzenia.
 - Tak chciałem zagadać – rozpoczął. 
Tępo wpatrywałam się w słodką jagodziankę, którą miałam zamiar zjeść. 
 - Bo chodzi o to... ty wiesz prawda, że mam zespół?
Potwierdzająco kiwnęłam głową. Patryk często spóźniał się na zajęcia teatralne tłumacząc, że miał próbę ze swoją kapelą. 
- No więc muszę cię spytać, czy chciałabyś do nas dołączyć? - Kontynuował. - Słyszałem jak śpiewasz i czuję, że jesteś nam potrzebna. Wiem, że musisz dojeżdzać do Wąbrzeźna, ale w razie problemów z transportem mógłbym cię przywozić na próby z moim kolegą Adamem, bo mamy samochody. 
- Ale wy gracie rocka, a mój głos jest raczej delikatny, nie nadaje się do cieżkiej muzyki – stwierdziłam. 
- Takiego właśnie potrzebujemy! Obecnie mamy wokalistkę, ale mówiliśmy jej, że szukamy mimo wszystko kogoś innego. 
Byłam szczęśliwa, że w końcu ktoś mnie docenił. Szybko przystałam na Patryka propozycję. Nie myślałam o plusach i minusach tego przedsięwzięcia, chciałam choć raz w życiu zaryzykować. Opowiedziałam o wszystkim szkolnym przyjaciółkom, które z zaciekawieniem przyglądały się mojemu entuzjazmowi.
- Teraz będziesz naszą gwiazdą – przepowiadały. 
Ja w tym momencie odczuwałam tylko potrzebę tworzenia. Sławnym się bywa, artystą się jest. A ja zawsze chciałam coś znaczyć dla sztuki. Wracając do domu czułam niepokój. Tak jakby mój błogostan powoli się ulatniał. Co, jeśli to wszystko, to tylko złudzenie? Jeśli Patryk działał pod wpływem chwili, rozmyślił się i już nigdy nie da o sobie znaku życia? Na szczęście nic takiego się nie wydarzyło. Wręcz przeciwnie! Szybko dostałam polecenie od niego, by nauczyć się śpiewać te i tamte piosenki. Przypadły mi do gustu i z ulgą stwierdziłam, że mamy podobne upodobania muzyczne, więc nie powinniśmy się w tej kwestii spierać. The Grizzly Ambulance – bo tak nazywa się kapela – gra szalonego rocka, bez nabrzmiałych przekazów o marności ludzkiego życia, bo przecież ono nie jest zawsze takie męczące. Nie mogę ukryć, że czuję wielkie podekscytowanie. Zdaję sobie sprawę, że to początkujący projekt, coś może się nie udać, ale ja zawsze chciałam śpiewać. Gdy byłam małą dziewczynką, tata zabierał mnie na przeróżne konkursy wokalne. Tam próbowałam swoich sił zaczynając od „Puszka Okruszka”, a kończąc na „To nie ja” Edyty Górniak. Pamiętam jak kiedyś pojechaliśmy bardzo daleko w Polskę. Wtedy nie interesowałam się tym, gdzie jesteśmy. Dostaliśmy pokój w jakimś hotelu, gdzie piłam gorącą czekoladę, a potem cały dzień czekaliśmy na moją kolej. Na scenie tliło się słabe światło i nikogo nie mogłam dostrzec wśród publiczności. To była magiczna chwila. Jedna z najpiękniejszych w moim życiu. 
Po szkole o wszystkim opowiedziałam rodzicom. Nie cieszyli się tak jak ja, przyjęli to ze spokojem (żeby nie powiedzieć, że z obojętnością). Tata stwierdził, że sam miał zespół w szkole średniej, więc nie widzi powodów, bym ja go nie posiadała. Mama z lękiem w głosie oznajmiła, że musi najpierw poznać pozostałych członków zespołu, ponieważ nadal miała wyobrażenia, że muzyka rockowa to nic innego jak używki i staczanie się na samo dno. Warunek jest jeden: nie mogę zapomnieć o obowiązkach związanych ze szkołą! Ale raczej to nie będzie trudne...

02.05.14r.
Przez cały tydzień (albo nawet i więcej) ekscytowałam się zespołem. Odkryłam w sobie również uporczywie pesymistyczną duszę. Wciąż zadawałam sobie pytania: „Jak zyskać wsparcie ze strony rodziców?”, „Jak wracać do domu po próbach?”, „Jak pogodzić szkołę z teatrem i zespołem?”. Najważniejszym jednak priorytetem w tamtej chwili było nauczyć się jak najlepiej piosenek The Grizzly Ambulance. Patrykowi chyba też zależało, bym śpiewała z jego przyjaciółmi. Często pytał, jak mi idzie, czy radzę sobie z utworami, czy mam jak dojechać... tak jakby dawał mi do zrozumienia, że we mnie wierzy, co dodawało mi pewności siebie w tych trudnych chwilach. Dziś nadszedł długo przeze mnie oczekiwany dzień. Miałam mieć pierwszą próbę – przesłuchanie. Postanowiłam jechać na umówione miejsce spotkania pociągiem, by nie obciążać rodziców. Taki prezent dla nich ode mnie. Towarzystwa na stacji dotrzymywał mi starszy pan, najwyraźniej trochę zmęczony życiem. Czekałam z nim na transport, który miał zawitać o 15:18. O 15:15 przejechał przez tory pociąg towarowy. 
- Dziadostwo – przeklinał mój towarzysz nastawiony optymistycznie do życia. - Teraz nasz pociąg będzie miał z dziesięć minut spóźnienia. 
Pomyślałam w tamtej chwili: „A tam dziesięć minut!” Próba miała rozpocząć się dopiero o 16:00. O 15:30 usłyszałam dźwięk nadjeżdżającego pojazdu. Koił on moje nerwy. Zdążyłam już poinformować Patryka, że mogę się chwilę spóźnić, ale odczuwałam ulgę mając świadomość, że zaraz ruszę przed siebie. Pociąg okazał się być pospiesznym. Nie zatrzymywał się na mojej stacji tylko gnał dalej w pewnie ciekawsze miejsce od tego, w którym się znajdowałam. Czekałam. O 16:00 zadzwoniła do mnie mama: 
- I co? Dojechałaś? 
Opowiedziałam jej o swojej beznadziejnej sytuacji. 
- Co? - Szczerze się zdziwiła. - To wracaj do domu!
Starszy pan, który najwyraźniej przysłuchiwał się mojej rozmowie pocieszał:
- O 16:18 powinien jechać kolejny pociąg. 
Postanowiłam czekać. Wkrótce wybiła 16:18, 16:20, 16:30... 
- Mamo – zadzwoniłam. - Zawieź mnie na próbę! 
- A nie możesz odmówić? 
- Mamo, oni czekają na mnie od prawie godziny! To bardzo dla mnie ważne... Zdenerwowana zaczęłam opuszczać peron. Nagle usłyszałam znajomy dźwięk nadjeżdżającego pociągu. Szybko zreflektowałam się i zawróciłam. Wsiadłam do przedziału, kupiłam bilet. Wreszcie byłam na miejscu. 
- Najważniejsze, że się nie poddałaś – przywitał mnie Patryk. - Gramy w piwnicy, zaprowadzę cię. 
Pomieszczenie było małe i wilgotne. W nim kilka śmiejących się osób. 
- To jest Ola – przedstawił mnie Patryk. - A to Adam, Rafał, Paweł i Klaudia. 
Od razu miałam zacząć śpiewać. Działałam pod wpływem wielu emocji. 
- I jak? - Spytał po wszystkim Patryk. - Co sądzicie o Oli? 
Czułam się skrępowana. Wszyscy obecni mieli kamienne twarze, jakbym nie wydała z siebie jeszcze żadnego dźwięku, a zaśpiewałam wszystkie już piosenki. Nie byłam przygotowana na taką reakcję. 
- Dobra – mówił dalej Patryk. - Adam, co myślisz? 
- No nie wiem... - zaczął niepewnie chłopak. 
- No ale Adam! Jak nie chcesz się wypowiadać, to równie dobrze możesz grać na gitarze sobie sam w domu!
- No mi się bardzo podobało – wykrztusił w końcu Adam. 
- Paweł, co myślisz? 
Perkusista przyglądał mi się przez moment i zrobiło mi się jeszcze bardziej głupio. 
- Podobają mi się twoje doły – przyznał w końcu. - Tak ładnie wtedy mruczysz. A czego słuchasz? 
- Rocka, metalu... - zaczęłam wyliczać. 
- No to jesteś nasza dziewczyna! 
- Czyli co, w takim składzie gramy na festynie szkolnym! – oznajmił Patryk. - Następna próba w czwartek. Ola chodź, zawiozę cię do domu.
Chyba się uśmiechnęłam. W końcu coś poszło po mojej myśli. Okazało się, że Patryk nie jeździ samochodem oraz go nie posiada. Mówiąc: „Ja mam auto” czy też „Zawiozę cię do domu”, myślał o swojej mamie, która okazała się być miłą osobą i dobrym kierowcą. 
- Tobie się zaraz skończy ten zespół – przepowiadała swojemu synowi. - Maturę musisz zdać. 
Wkrótce dotarłam do domu, tym razem już bez przygód. 

04.05.14r.
Dziś po szkole miałam iść na próbę zespołu. Problem polegał na tym, że nie poinformowałam jeszcze o moich planach rodziców i obawiałam się ich reakcji. To przykre, że jestem tak ograniczona. 
- Jak zamierzasz wrócić dziś do domu? Ja kończę lekcje o 14:30, a ty co zrobisz, skoro umówiłaś się z chłopakami dopiero na 16:00? - Utrudniał mi życie tata. - Później nie mogę cię odebrać, bo muszę jechać do Torunia i wrócę późnym wieczorem. 
- Co to za zespół, że nagle wszystko dla niego robisz?! - Dziwiła się mama.
- Obiecałam, że będę na próbie, bo występujemy dwudziestego maja!
- Ale Ty wczoraj wróciłaś późno do domu i dziś też chcesz cały dzień biegać po mieście? 
- Dwa razy w tygodniu to za dużo! Musisz zdecydować, czy zostajesz w teatrze, czy w zespole. Chyba nie chcesz zawalić szkoły? 
- Nie chcę – przyznałam. - Ale nigdy was nie zawiodłam z ocenami. 
- Nie o to mi chodzi – wyjaśniał tata. - Ty jesteś ambitna, będziesz nocami się uczyć i jeszcze nam zachorujesz. 
Co za głupie gadanie (!). Nawet jeśli mówili to w dobrej wierze, powinni wreszcie zacząć mi ufać. Obiecali przecież, że będą wspierać...
- Dobra, w takim razie mam jeszcze jedną propozycję – próbowałam się uspokoić. - Wrócę pociągiem o 17:14. 
- Nie mam mowy! Temat zamknięty! - Oburzała się mama. 
- Grażyna, ty tylko umiesz powiedzieć „nie, bo nie”! - Przerwał jej tata. - Dobra, to jest jakieś rozwiązanie. Jak się dziewczyna już umówiła z chłopakami, to nie może być niesłowna... tylko masz to obgadać z tymi muzykami, żeby za tydzień znowu nie było błagania. 
Nie miałam wyboru. Na przerwie musiałam porozmawiać z Patrykiem, by wspólnie uporać się z problemem. Było mi głupio i spodziewałam się, że mój rozmówca powie coś w stylu: „Okej, w takim razie musimy się pożegnać”. Czekał na mnie przed szkołą. 
- Hej Ola – przywitał się. - Miałem przed chwilą lekcje i wiesz co zrobił mój nauczyciel? Miał powiedzieć „Krzywa Wieża w Pizie” a powiedział „Krzywa Wieża w pizzy”. 
Opowiedziałam mu, w jakiej sytuacji się znajduję i moja ciemna strona duszy przybliżała mi pożegnanie się z The Grizzly Ambulance, ale Patryk tylko wzruszył ramionami:
- Nic się nie przejmuj. Zwołam chłopaków i możemy zacząć grać o 14:30. Ćwiczyliśmy nieustannie dwie godziny. 
- Co chcesz teraz śpiewać? – spytał mnie Patryk. - A co mi jeszcze nie wychodzi? 
- Wszystko ci wychodzi. 
- A jeszcze się nie spytaliśmy Oli o jedną bardzo istotną rzecz – przypomniał sobie Paweł. - Odpowiada ci to, co gramy?
- Tak – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Widzę, że Paweł nie jest zadowolony z twojej odpowiedzi... - żartował Patryk. - Wiem, co knujesz, ale Oli nie przekabacisz na swoją punkową stronę.
O 16:20 musiałam opuścić piwnicę. 
- Napisz nam koniecznie, czy pociąg przyjechał, bo będziemy się martwić – nakazał Patryk. 
Przyjechał. Pospiesznie wsiadłam do niego, jakby był ulotnym zjawiskiem. Poinformowałam chłopaków o moim szczęśliwym dotarciu do domu. Później dostałam wiadomość od Patryka: „ Dziś dałaś czadu. :) Już nie mogę doczekać się kolejnej próby.”


05.05.14r.
Dziś Jędrek i Miki ogłosili próbę Pokoju Numer 12. Postanowiłam opowiedzieć im o swoich planach dotyczących The Grizzly Ambulance. Z jednej strony było mi głupio, że ich opuszczam. Wiązałam z tym zespołem wiele wspomnień i marzeń. Oczywiście mogę dalej przyjaźnić się z chłopakami, ale nie wiem, czy oni będą na to gotowi... z drugiej strony jestem zadowolona, że w końcu wzięłam sprawy w swoje ręcę. Nigdy nie wyrażałam głośno swoich uczuć, nie okazywałam złych emocji, bo bałam się jak odbiorą to inni. Co jeśli przeze mnie ktoś poczuje się gorzej? Jeśli sprawię mu przykrość? Przez to czułam się nieszczęśliwa, bo nie mogłam robić tego, co chciałam. A dziś przeskoczyłam samą siebie. Wiem, że zachowałam się egoistycznie, myślałam tylko o sobie, ale teraz czuję się wolna. Już nie muszę udawać. Miki był bardzo poirytowany. Najwyraźniej nie spodziewał się, że kiedyś ogłoszę swoje odejście. Mówił, że ich zdradziłam, że wybrałam łatwiejszą drogę, zamiast trudzić się prawdziwą muzyką. Z każdym słowem marniałam w jego oczach. Jędrek chyba mnie rozumiał. Uszanował moją decyzję i życzył mi powodzenia. Miałam ochotę pierwszy raz w życiu go wyściskać. Ciasny o kamiennej twarzy nic nie powiedział. Siedział za perkusją i bawił się pałeczkami. A Anita była przy mnie. Wiem, że mnie wspiera. Chłopaki chcieli zagrać na szkolnym pikniku w ich szkole. Obiecałam, że z nimi wystąpię, nie zostawię ich w tym dniu. Już tylko tyle mogę dla nich zrobić...


20.05.14r.
Kilka dni temu Patryk napisał na oficjalnej stronie The Grizzly Ambulance taką informację: „20-ego maja gramy na festynie szkolnym. Wpadajcie, bo na wokalu będziecie mogli usłyszeć Olę Góralską – głos, od którego ma się ciarki!” Byłam bardzo mile zaskoczona. Wiedziałam, że nie mogę zawieść chłopaków. Dziś wreszcie nadszedł ten dzień. O 11:00 Paweł, Rafał, Adam, Patryk i ja spotkaliśmy się przed salką, w której mamy próby, by załadować instrumenty do busa. 
- Jak tam? Jest stres? - Spytał mnie Paweł. 
- Raczej mobilizująca trema. - Przyznałam.
Nasz występ zaczęliśmy od zagrania „Black sheep”, potem „I'm freak”, dotarliśmy do połowy „Seven Nation Army” i... nagle zabrakło prądu. Nie wiedziałam, co się dzieje. Wszyscy spoglądali na siebie z widocznym zmieszaniem. Wkrótce awaria została naprawiona, śpiewałam „Sixteen saltines” i... znowu to samo (!). Miałam ochotę się poddać, podziękować za występ i porzucić mikrofon. Podeszła do mnie znajoma z byłej szkoły i tępo spytała:
- Hej, czemu nie gracie? 
Miałam ochotę ją uderzyć. Całe szczęście chłopaki nie stracili dobrego humoru tylko postanowili działać. Dopiero niedawno zauważyłam, że nasze życie nie jest fundacją spełniającą marzenia i bardziej przypomina tor przeszkód. Tłumiłam w sobie emocje. Publiczność nadal była zdziwiona i w skupieniu czekała, co zrobimy. Rafał nastroił swoją akustyczną gitarę i zagrał „Ordinary love”. A ja zaśpiewałam. Już bez prądu, ale przecież nic nas nie mogło powstrzymać! Poczułam się tak naprawę dopiero w tamtej chwili częścią zespołu. Daliśmy radę. Dotrwaliśmy do końca! Przyjaciele ze szkoły gratulowali nam udanego występu. Zdawałam sobie sprawę, że dzisiejszy dzień był testem, czy nadaję się jako wokalistka TGA. I chyba go zdałam... 
Kolejna komplikacja pojawiła się, gdy jechaliśmy już przed siebie, a ja uświadomiłam sobie, że nie ma w plecaku mojego telefonu. 
- Musisz wrócić na rynek! - Stwiedził Patryk. 
- Wiecie, że mam bardzo optymistyczne podejście do życia – wtrącił się Paweł. - Ale nie sądzę, że go tam jeszcze znajdziesz. 
Znowu musiałam się denerwować. Telefon był nowy i dostałam go od taty. A poza tym nie wyobrażałam sobie bez niego życia. Postanowiłam wrócić do miejsca, gdzie graliśmy koncert. 
- Niech ktoś z nią tam idzie! - Nakazał Patryk. - Ja nie mogę, bo chyba mam gorączkę z tego wszystkiego. 
Poszedł Adam. Próbował żartować i uspokajać mnie, ale trochę się martwiłam. I byłam na siebie zła. Na dodatek nie wiedziałam, gdzie mogłam zostawić mojego samsunga, a na rynku znajdowało się wiele osób. Adam liczył zarobione dziś przez nas pieniądze. Przed występem wraz z Patrykiem postawił przed nami słoik, na którym nakleił kartkę „Zbieramy na nagranie płyty”. Hasło najwyraźniej się spodobało, bo zebraliśmy 55 złotych. Okazało się, że telefon zostawiłam na ławce. Pewien uczciwy pan zauważył go i oddał Magdzie, a ona przekazała mi. Przedtem zadzwoniła do mojego taty (choć nie wiem, co ją do tego skłoniło) i opowiedziała mu o całym zdarzeniu, co on skwitował: „Ale z Oli jest guła!”. Z ulgą wróciłam do zespołu. Chłopaki nie wierzyli, że znalazłam swoją zgubę. I mianowali mnie oficjalnie Gułą... Bardzo się z tego śmieli, a ja nie miałam siły na nich się wkurzać. Wieczorem Patryk wysyłał mi komentarze, które dotyczyły mnie i dzisiejszego występu. Jedna jego koleżanka napisała: „Ola mam cudowny głos”, druga: „Po pierwsze: Patryk - miałeś głupawe okulary, po drugie: Ola daje radę i dobrze się rusza, chodzi, patrzy na was. Wielkie plusy! Jaram się. Paweł też ogarnia gary.”
Igor: „Zmiana wokalu na plus. TAKI WIELKI PLUS, ŻE JA JE*IĘ! Zaje*ista jest! Nie dość, że śpiewa dobrze, to jeszcze się rusza, a nie stoi jak kołek! Propsy, propsy, propsy! Z nią od razu wam wyszło granie, tak ogółem.  trzymam kciuki za was!” 
Ala: „Oj Ola, pięknie zaśpiewałaś. Pewnie zespół jest z Ciebie dumny.” 
Globi: „Ola Fasola, świetny występ!”
Patryk na oficjalnej stronie naszego zespołu napisał: „Mimo problemów z zasilaniem udało nam się dziś zagrać do końca! Dziękujemy za wparcie i korzystając z okazji chcielibyśmy powiedzieć, że Ola zostaje z nami w zespole na stałe. Jednocześnie dziękujemy Klaudii za nieoceniony wkład w rozwój The Grizzly Ambulance. Bez Ciebie nas by tu nie było!” Jestem taka bardzo szczęśliwa! Wreszcie wszystko poszło tak, jak chciałam. Nie mogłam wymarzyć sobie lepszego scenariusza. Wszelkie wątpliwości mnie opuściły. Teraz już wiem, że bycie częścią tego zespołu jest moim powołaniem. Nic nie dzieje się przez przypadek.


Przypominam, że za tydzień mamy koncert w Toruniu! Jeszcze raz gorącą na niego zapraszam <3
Całuję :* 
Olka





12 komentarzy:

  1. Świetny post! Bardzo chciałabym umieć śpiewać, a co dopiero w zespole!
    ♥ Mój blog – klik! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie piszesz! Ja kiedyś próbowałam śpiewać ale moja przygoda z tym zakończyła się w gimnazjum ;d

    try-to-touch-the-clouds.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka! Świetny Blog.
    Obserwujemy? Napisz u mnie :)
    doominicca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostaję na dłużej!


    Za każdy komentarz odwdzięczam się obserwacją i trzema szczerymi komentarzami :)

    http://blackberryandblue.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajne wspomnienia ;D

    rilseee.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny post :) wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne wspomnienia ^^
    zuziolandia1.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. To dla ciebie był cudowny miesiąc. To nie pojęte jak dużo rzeczy może zmienić się w trakcie tak krótkiego czasu. Już od tego miną rok, a wy ciągle rozwijacie się.

    Pozdrawiam:*
    http://klaudiaczytarecenzuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale cudownie piszesz :) ale śliczny design bloga
    Obserwuje i liczę na rewanż :)
    Thedesiree.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny Post ;* <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Faktycznie. Duzo sie u Ciebie dzieje w ostatnim czasie! :)

    Blog z artystycznymi i profesjonalnymi sesjami zdjeciowymi. :)
    Nowa sesja zdjeciowa- HORSE
    http://moooneykills.blogspot.com/2015/05/horse.html

    OdpowiedzUsuń