Nie, nie, nie (choć za to również kocham maj).
Jednak maj budzi przede wszystkim u mnie dobre wspomnienia. Rok temu właśnie, dokładnie w tym samym miesiącu, zaczęłam nowe życie z The Grizzly Ambulance. Naprawdę, nie mam pojęcia, jak radziłam sobie, zanim poznałam chłopaków. Co takiego robiłam? O czym myślałam? Co było dla mnie najważniejsze? Nie jestem w stanie odpowiedzieć sobie na to pytanie. Chyba po prostu żyłam marzeniami.
Początki w zespole nie były łatwe. Długo myślałam nad tym jak uczcić ten rok pełen muzycznych zawirowań, a jednocześnie podzielić się z Wami wszystkimi emocjami, jakie mi towarzyszyły na początku (no dobra, napiszę to, choć zabrzmi mocno narcystycznie) mojej kariery.
Wreszcie wymyśliłam! Pewnie nie wiecie, ale od dzieciaka piszę pamiętnik. Umieszczam więc pod spodem jego fragmenty z dni, które zmieniły mnie i wszystko wokół:
24.04.14r.
Polonistka
z mojego liceum spytała się mnie jeszcze przed Wielkanocą, czy
mogłabym śpiewać na apelu z okazji zakończenia roku szkolnego
tegorocznych maturzystów. Widocznie wieść o moim zwykłym -
niezwykłym talencie się rozeszła. Zgodziłam się
oczywiście. Nie to, że bardzo ucieszyłam się z tej propozycji. Po
prostu robię często to, czego oczekują ode mnie inni.
Miałam całą świąteczną przerwę na przygotowanie sobie
utworów, które mogłabym wykonać, ale nie chciałam sobie
zaprzątać nimi głowy w wolne dni. A jak już musiałam to zrobić,
nie udawało mi się ściągnąć podkładów piosenek.
Stwierdziłam wtedy „jakoś to będzię Olka”, ale tak nie
było... Dziś dostałam (właściwie słusznie) za
swoje. Pani strasznie się na mnie wkurzyła i
powiedziała:
- Nie obchodzi mnie to, że nie masz tych
linii melodycznych. Przyjdziesz na próbę i już co tam zrobisz, to
twoja sprawa.
Nie chciałam się poddać mimo wszystko.
Prawie nigdy tego nie robię. Weszłam do szkolnej auli, gdzie
wszyscy już na mnie czekali. Postanowiłam improwizować. Zaczęłam
śpiewać a capella „Ciszę i wiatr”. Cała
się trzęsłam, ale nie mogłam nad tym zapanować. Ktoś mnie
przedrzeźniał i parodiował moje nerwowe ruchy. A ja nie
chciałam się tym przejmować. Wyobrażałam sobie wiele ciekawych
wizji świata. Jak jadę samochodem wokół Wielkiego Kanionu, jak
delektuję się słońcem na wrzosowej polanie, jak zwiedzam
Akropol... odrzucałam rzeczywistość, bo jej świadomość jeszcze
bardziej by mnie pogrążyła. Ostatecznie chyba wyszłam
cało z sytuacji. Jak najszybciej pragnęłam dziś z tamtego miejsca
uciec. Jutro do niego powrócę, lecz już przygotowana...
25.04.14r.
Dziś
odbył się apel z samego rana. Kilka osób mnie pochwaliło, co było
dość miłe. Po przedstawieniu, gdzie moi znajomi z teatru
recytowali wiersze o tym, jak smutno im żegnać starszych kolegów
ze szkoły, podszedł do mnie Patryk informując, że musi ze mną
porozmawiać. W głowie rodziło mi się pełno
niepokojących myśli. Zawsze mam przeświadczenie, iż zrobiłam coś
nie tak i każdy ma do mnie pretensje. W końcu spotkaliśmy się
przy parapecie na przerwie i czekałam, co ten intrygujący człowiek
z czarnych martensach z żółtymi sznurówkami i w rozciągniętym
swetrze ma mi do powiedzenia.
- Tak chciałem zagadać –
rozpoczął.
Tępo wpatrywałam się w słodką jagodziankę,
którą miałam zamiar zjeść.
- Bo chodzi o to... ty wiesz
prawda, że mam zespół?
Potwierdzająco kiwnęłam głową.
Patryk często spóźniał się na zajęcia teatralne tłumacząc,
że miał próbę ze swoją kapelą.
- No więc muszę cię
spytać, czy chciałabyś do nas dołączyć? - Kontynuował. -
Słyszałem jak śpiewasz i czuję, że jesteś nam potrzebna. Wiem,
że musisz dojeżdzać do Wąbrzeźna, ale w razie problemów z
transportem mógłbym cię przywozić na próby z moim kolegą
Adamem, bo mamy samochody.
- Ale wy gracie rocka, a mój
głos jest raczej delikatny, nie nadaje się do cieżkiej muzyki –
stwierdziłam.
- Takiego właśnie potrzebujemy! Obecnie
mamy wokalistkę, ale mówiliśmy jej, że szukamy mimo wszystko
kogoś innego.
Byłam szczęśliwa, że w końcu ktoś mnie
docenił. Szybko przystałam na Patryka propozycję. Nie myślałam o
plusach i minusach tego przedsięwzięcia, chciałam choć raz w życiu
zaryzykować. Opowiedziałam o wszystkim szkolnym przyjaciółkom,
które z zaciekawieniem przyglądały się mojemu entuzjazmowi.
- Teraz będziesz naszą gwiazdą – przepowiadały.
Ja w tym momencie odczuwałam tylko potrzebę tworzenia.
Sławnym się bywa, artystą się jest. A ja zawsze chciałam coś
znaczyć dla sztuki. Wracając do domu czułam niepokój. Tak
jakby mój błogostan powoli się ulatniał. Co, jeśli to wszystko,
to tylko złudzenie? Jeśli Patryk działał pod wpływem chwili,
rozmyślił się i już nigdy nie da o sobie znaku życia?
Na szczęście nic takiego się nie wydarzyło. Wręcz
przeciwnie! Szybko dostałam polecenie od niego, by nauczyć się
śpiewać te i tamte piosenki. Przypadły mi do gustu i z ulgą
stwierdziłam, że mamy podobne upodobania muzyczne, więc nie
powinniśmy się w tej kwestii spierać. The Grizzly Ambulance – bo
tak nazywa się kapela – gra szalonego rocka, bez nabrzmiałych
przekazów o marności ludzkiego życia, bo przecież ono nie jest
zawsze takie męczące. Nie mogę ukryć, że czuję wielkie
podekscytowanie. Zdaję sobie sprawę, że to początkujący projekt,
coś może się nie udać, ale ja zawsze chciałam śpiewać. Gdy
byłam małą dziewczynką, tata zabierał mnie na przeróżne
konkursy wokalne. Tam próbowałam swoich sił zaczynając od „Puszka
Okruszka”,
a kończąc na „To
nie ja”
Edyty Górniak. Pamiętam jak kiedyś pojechaliśmy bardzo daleko w
Polskę. Wtedy nie interesowałam się tym, gdzie jesteśmy.
Dostaliśmy pokój w jakimś hotelu, gdzie piłam gorącą czekoladę,
a potem cały dzień czekaliśmy na moją kolej. Na scenie tliło się
słabe światło i nikogo nie mogłam dostrzec wśród publiczności.
To była magiczna chwila. Jedna z najpiękniejszych w moim życiu.
Po szkole o wszystkim opowiedziałam rodzicom.
Nie cieszyli się tak jak ja, przyjęli to ze spokojem (żeby nie
powiedzieć, że z obojętnością). Tata stwierdził, że sam miał
zespół w szkole średniej, więc nie widzi powodów, bym ja go nie
posiadała. Mama z lękiem w głosie oznajmiła, że musi najpierw
poznać pozostałych członków zespołu, ponieważ nadal miała
wyobrażenia, że muzyka rockowa to nic innego jak używki i
staczanie się na samo dno. Warunek jest jeden: nie mogę zapomnieć
o obowiązkach związanych ze szkołą! Ale raczej to nie będzie
trudne...
02.05.14r.
Przez
cały tydzień (albo nawet i więcej) ekscytowałam się zespołem.
Odkryłam w sobie również uporczywie pesymistyczną duszę. Wciąż
zadawałam sobie pytania: „Jak zyskać wsparcie ze strony
rodziców?”, „Jak wracać do domu po próbach?”, „Jak
pogodzić szkołę z teatrem i zespołem?”.
Najważniejszym jednak priorytetem w tamtej chwili było
nauczyć się jak najlepiej piosenek The Grizzly Ambulance. Patrykowi
chyba też zależało, bym śpiewała z jego przyjaciółmi. Często
pytał, jak mi idzie, czy radzę sobie z utworami, czy mam jak
dojechać... tak jakby dawał mi do zrozumienia, że we mnie wierzy,
co dodawało mi pewności siebie w tych trudnych chwilach. Dziś
nadszedł długo przeze mnie oczekiwany dzień. Miałam mieć
pierwszą próbę – przesłuchanie. Postanowiłam jechać na
umówione miejsce spotkania pociągiem, by nie obciążać rodziców.
Taki prezent dla nich ode mnie. Towarzystwa na stacji
dotrzymywał mi starszy pan, najwyraźniej trochę zmęczony życiem.
Czekałam z nim na transport, który miał zawitać o 15:18. O
15:15 przejechał przez tory pociąg towarowy.
- Dziadostwo –
przeklinał mój towarzysz nastawiony optymistycznie do życia. -
Teraz nasz pociąg będzie miał z dziesięć minut spóźnienia.
Pomyślałam w tamtej chwili: „A tam dziesięć minut!”
Próba miała rozpocząć się dopiero o 16:00. O 15:30
usłyszałam dźwięk nadjeżdżającego pojazdu. Koił on moje
nerwy. Zdążyłam już poinformować Patryka, że mogę się chwilę
spóźnić, ale odczuwałam ulgę mając świadomość, że zaraz
ruszę przed siebie. Pociąg okazał się być
pospiesznym. Nie zatrzymywał się na mojej stacji tylko gnał dalej
w pewnie ciekawsze miejsce od tego, w którym się znajdowałam.
Czekałam. O 16:00 zadzwoniła do mnie mama:
- I co? Dojechałaś?
Opowiedziałam jej o swojej
beznadziejnej sytuacji.
- Co? - Szczerze się zdziwiła. - To
wracaj do domu!
Starszy pan, który najwyraźniej przysłuchiwał
się mojej rozmowie pocieszał:
- O 16:18 powinien jechać kolejny
pociąg.
Postanowiłam czekać. Wkrótce wybiła 16:18,
16:20, 16:30...
- Mamo – zadzwoniłam. - Zawieź mnie na
próbę!
- A nie możesz odmówić?
- Mamo, oni
czekają na mnie od prawie godziny! To bardzo dla mnie ważne...
Zdenerwowana zaczęłam opuszczać peron. Nagle usłyszałam
znajomy dźwięk nadjeżdżającego pociągu. Szybko zreflektowałam
się i zawróciłam. Wsiadłam do przedziału, kupiłam bilet.
Wreszcie byłam na miejscu.
- Najważniejsze, że się nie
poddałaś – przywitał mnie Patryk. - Gramy w piwnicy, zaprowadzę
cię.
Pomieszczenie było małe i wilgotne. W nim kilka
śmiejących się osób.
- To jest Ola – przedstawił mnie
Patryk. - A to Adam, Rafał, Paweł i Klaudia.
Od razu miałam
zacząć śpiewać. Działałam pod wpływem wielu emocji.
- I
jak? - Spytał po wszystkim Patryk. - Co sądzicie o Oli?
Czułam się skrępowana. Wszyscy obecni mieli kamienne twarze,
jakbym nie wydała z siebie jeszcze żadnego dźwięku, a zaśpiewałam
wszystkie już piosenki. Nie byłam przygotowana na taką reakcję.
- Dobra – mówił dalej Patryk. - Adam, co myślisz?
- No nie wiem... - zaczął niepewnie chłopak.
- No
ale Adam! Jak nie chcesz się wypowiadać, to równie dobrze możesz
grać na gitarze sobie sam w domu!
- No mi się bardzo
podobało – wykrztusił w końcu Adam.
- Paweł, co myślisz?
Perkusista przyglądał mi się przez moment i zrobiło mi
się jeszcze bardziej głupio.
- Podobają mi się twoje doły –
przyznał w końcu. - Tak ładnie wtedy mruczysz. A czego słuchasz?
- Rocka, metalu... - zaczęłam wyliczać.
- No
to jesteś nasza dziewczyna!
- Czyli co, w takim składzie
gramy na festynie szkolnym! – oznajmił Patryk. - Następna próba
w czwartek. Ola chodź, zawiozę cię do domu.
Chyba się
uśmiechnęłam. W końcu coś poszło po mojej myśli. Okazało
się, że Patryk nie jeździ samochodem oraz go nie posiada. Mówiąc:
„Ja mam auto” czy też „Zawiozę cię do domu”, myślał o
swojej mamie, która okazała się być miłą osobą i dobrym
kierowcą.
- Tobie się zaraz skończy ten zespół –
przepowiadała swojemu synowi. - Maturę musisz zdać.
Wkrótce dotarłam do domu, tym razem już bez przygód.
04.05.14r.
Dziś
po szkole miałam iść na próbę zespołu. Problem polegał na tym,
że nie poinformowałam jeszcze o moich planach rodziców i obawiałam
się ich reakcji. To przykre, że jestem tak ograniczona.
- Jak zamierzasz wrócić dziś do domu? Ja kończę lekcje o
14:30, a ty co zrobisz, skoro umówiłaś się z chłopakami dopiero
na 16:00? - Utrudniał mi życie tata. - Później nie mogę cię
odebrać, bo muszę jechać do Torunia i wrócę późnym wieczorem.
- Co to za zespół, że nagle wszystko dla niego robisz?! -
Dziwiła się mama.
- Obiecałam, że będę na próbie, bo
występujemy dwudziestego maja!
- Ale Ty wczoraj wróciłaś późno
do domu i dziś też chcesz cały dzień biegać po mieście?
- Dwa
razy w tygodniu to za dużo! Musisz zdecydować, czy zostajesz w
teatrze, czy w zespole. Chyba nie chcesz zawalić szkoły?
-
Nie chcę – przyznałam. - Ale nigdy was nie zawiodłam z ocenami.
- Nie o to mi chodzi – wyjaśniał tata. - Ty jesteś ambitna,
będziesz nocami się uczyć i jeszcze nam zachorujesz.
Co
za głupie gadanie (!). Nawet jeśli mówili to w dobrej wierze,
powinni wreszcie zacząć mi ufać. Obiecali przecież, że będą
wspierać...
- Dobra, w takim razie mam jeszcze jedną
propozycję – próbowałam się uspokoić. - Wrócę pociągiem o
17:14.
- Nie mam mowy! Temat zamknięty! - Oburzała się
mama.
- Grażyna, ty tylko umiesz powiedzieć „nie, bo nie”!
- Przerwał jej tata. - Dobra, to jest jakieś rozwiązanie. Jak się
dziewczyna już umówiła z chłopakami, to nie może być
niesłowna... tylko masz to obgadać z tymi muzykami, żeby za
tydzień znowu nie było błagania.
Nie miałam wyboru. Na
przerwie musiałam porozmawiać z Patrykiem, by wspólnie uporać się
z problemem. Było mi głupio i spodziewałam się, że mój rozmówca
powie coś w stylu: „Okej, w takim razie musimy się
pożegnać”. Czekał na mnie przed szkołą.
- Hej
Ola – przywitał się. - Miałem przed chwilą lekcje i wiesz co
zrobił mój nauczyciel? Miał powiedzieć „Krzywa Wieża w Pizie”
a powiedział „Krzywa Wieża w pizzy”.
Opowiedziałam mu, w
jakiej sytuacji się znajduję i moja ciemna strona duszy przybliżała
mi pożegnanie się z The Grizzly Ambulance, ale Patryk tylko
wzruszył ramionami:
- Nic się nie przejmuj. Zwołam chłopaków
i możemy zacząć grać o 14:30. Ćwiczyliśmy nieustannie dwie
godziny.
- Co chcesz teraz śpiewać? – spytał mnie
Patryk. - A co mi jeszcze nie wychodzi?
- Wszystko ci
wychodzi.
- A jeszcze się nie spytaliśmy Oli o jedną
bardzo istotną rzecz – przypomniał sobie Paweł. - Odpowiada ci
to, co gramy?
- Tak – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Widzę, że Paweł nie jest zadowolony z twojej
odpowiedzi... - żartował Patryk. - Wiem, co knujesz, ale Oli nie
przekabacisz na swoją punkową stronę.
O 16:20 musiałam
opuścić piwnicę.
- Napisz nam koniecznie, czy pociąg
przyjechał, bo będziemy się martwić – nakazał Patryk.
Przyjechał. Pospiesznie wsiadłam do niego, jakby był ulotnym
zjawiskiem. Poinformowałam chłopaków o moim szczęśliwym dotarciu
do domu. Później dostałam wiadomość od Patryka: „ Dziś dałaś
czadu. :) Już nie mogę doczekać się kolejnej próby.”
05.05.14r.
Dziś Jędrek i Miki ogłosili próbę Pokoju Numer 12. Postanowiłam
opowiedzieć im o swoich planach dotyczących The Grizzly Ambulance.
Z jednej strony było mi głupio, że ich opuszczam. Wiązałam
z tym zespołem wiele wspomnień i marzeń. Oczywiście mogę dalej
przyjaźnić się z chłopakami, ale nie wiem, czy oni będą na to
gotowi... z drugiej strony jestem zadowolona, że w końcu wzięłam
sprawy w swoje ręcę. Nigdy nie wyrażałam głośno swoich uczuć,
nie okazywałam złych emocji, bo bałam się jak odbiorą to inni.
Co jeśli przeze mnie ktoś poczuje się gorzej? Jeśli sprawię mu
przykrość? Przez to czułam się nieszczęśliwa, bo nie mogłam
robić tego, co chciałam. A dziś przeskoczyłam samą siebie. Wiem,
że zachowałam się egoistycznie, myślałam tylko o sobie, ale
teraz czuję się wolna. Już nie muszę udawać. Miki
był bardzo poirytowany. Najwyraźniej nie spodziewał się, że
kiedyś ogłoszę swoje odejście. Mówił, że ich zdradziłam, że
wybrałam łatwiejszą drogę, zamiast trudzić się prawdziwą
muzyką. Z każdym słowem marniałam w jego oczach. Jędrek chyba
mnie rozumiał. Uszanował moją decyzję i życzył mi powodzenia.
Miałam ochotę pierwszy raz w życiu go wyściskać. Ciasny o
kamiennej twarzy nic nie powiedział. Siedział za perkusją i bawił
się pałeczkami. A Anita była przy mnie. Wiem, że mnie wspiera.
Chłopaki chcieli zagrać na szkolnym pikniku w ich szkole.
Obiecałam, że z nimi wystąpię, nie zostawię ich w tym dniu. Już
tylko tyle mogę dla nich zrobić...
20.05.14r.
Kilka
dni temu Patryk napisał na oficjalnej stronie The Grizzly Ambulance
taką informację: „20-ego maja gramy na festynie szkolnym.
Wpadajcie, bo na wokalu będziecie mogli usłyszeć Olę Góralską –
głos, od którego ma się ciarki!” Byłam bardzo mile
zaskoczona. Wiedziałam, że nie mogę zawieść chłopaków. Dziś
wreszcie nadszedł ten dzień. O 11:00 Paweł, Rafał, Adam, Patryk i
ja spotkaliśmy się przed salką, w której mamy próby, by
załadować instrumenty do busa.
- Jak tam? Jest stres? -
Spytał mnie Paweł.
- Raczej mobilizująca trema. -
Przyznałam.
Nasz
występ zaczęliśmy od zagrania „Black
sheep”, potem „I'm
freak”, dotarliśmy do
połowy „Seven Nation
Army” i... nagle
zabrakło prądu. Nie wiedziałam, co się dzieje. Wszyscy spoglądali
na siebie z widocznym zmieszaniem. Wkrótce awaria została
naprawiona, śpiewałam „Sixteen
saltines” i... znowu
to samo (!). Miałam ochotę się poddać, podziękować za występ i
porzucić mikrofon. Podeszła do mnie znajoma z byłej szkoły i tępo
spytała:
- Hej, czemu nie gracie?
Miałam ochotę
ją uderzyć. Całe szczęście chłopaki nie stracili
dobrego humoru tylko postanowili działać. Dopiero niedawno
zauważyłam, że nasze życie nie jest fundacją spełniającą
marzenia i bardziej przypomina tor przeszkód. Tłumiłam w sobie
emocje. Publiczność nadal była zdziwiona i w skupieniu czekała,
co zrobimy. Rafał nastroił swoją akustyczną gitarę i
zagrał „Ordinary
love”. A ja
zaśpiewałam. Już bez prądu, ale przecież nic nas nie mogło
powstrzymać! Poczułam się tak naprawę dopiero w tamtej chwili
częścią zespołu. Daliśmy radę. Dotrwaliśmy do
końca! Przyjaciele ze szkoły gratulowali nam udanego występu.
Zdawałam sobie sprawę, że dzisiejszy dzień był testem, czy
nadaję się jako wokalistka TGA. I chyba go zdałam...
Kolejna komplikacja
pojawiła się, gdy jechaliśmy już przed siebie, a ja uświadomiłam
sobie, że nie ma w plecaku mojego telefonu.
- Musisz wrócić
na rynek! - Stwiedził Patryk.
- Wiecie, że mam bardzo
optymistyczne podejście do życia – wtrącił się Paweł. - Ale
nie sądzę, że go tam jeszcze znajdziesz.
Znowu musiałam
się denerwować. Telefon był nowy i dostałam go od taty. A poza tym
nie wyobrażałam sobie bez niego życia. Postanowiłam wrócić do
miejsca, gdzie graliśmy koncert.
- Niech ktoś z nią tam idzie! -
Nakazał Patryk. - Ja nie mogę, bo chyba mam gorączkę z tego
wszystkiego.
Poszedł Adam. Próbował żartować i
uspokajać mnie, ale trochę się martwiłam. I byłam na siebie zła.
Na dodatek nie wiedziałam, gdzie mogłam zostawić mojego samsunga,
a na rynku znajdowało się wiele osób. Adam liczył
zarobione dziś przez nas pieniądze. Przed występem wraz z
Patrykiem postawił przed nami słoik, na którym nakleił kartkę
„Zbieramy na nagranie
płyty”. Hasło
najwyraźniej się spodobało, bo zebraliśmy 55 złotych.
Okazało się, że telefon zostawiłam na ławce. Pewien
uczciwy pan zauważył go i oddał Magdzie, a ona przekazała mi.
Przedtem zadzwoniła
do mojego taty (choć nie wiem, co ją do tego skłoniło) i
opowiedziała mu o całym zdarzeniu, co on skwitował: „Ale z Oli
jest guła!”. Z ulgą wróciłam do zespołu. Chłopaki nie
wierzyli, że znalazłam swoją zgubę. I mianowali mnie oficjalnie
Gułą... Bardzo się z tego śmieli, a ja nie miałam siły na nich
się wkurzać. Wieczorem Patryk wysyłał mi komentarze, które
dotyczyły mnie i dzisiejszego występu. Jedna jego koleżanka
napisała: „Ola mam cudowny głos”, druga: „Po pierwsze: Patryk
- miałeś głupawe okulary, po drugie: Ola daje radę i dobrze się
rusza, chodzi, patrzy na was. Wielkie plusy! Jaram się. Paweł też
ogarnia gary.”
Igor:
„Zmiana wokalu na plus. TAKI WIELKI PLUS, ŻE JA JE*IĘ! Zaje*ista
jest! Nie dość, że śpiewa dobrze, to jeszcze się rusza, a nie
stoi jak kołek! Propsy, propsy, propsy! Z nią od razu wam wyszło
granie, tak ogółem. trzymam kciuki za was!”
Ala: „Oj Ola, pięknie zaśpiewałaś. Pewnie zespół
jest z Ciebie dumny.”
Globi: „Ola Fasola, świetny
występ!”
Patryk na oficjalnej stronie naszego zespołu
napisał: „Mimo problemów z zasilaniem udało nam się dziś
zagrać do końca! Dziękujemy za wparcie i korzystając z okazji
chcielibyśmy powiedzieć, że Ola zostaje z nami w zespole na stałe.
Jednocześnie dziękujemy Klaudii za nieoceniony wkład w rozwój The
Grizzly Ambulance. Bez Ciebie nas by tu nie było!” Jestem taka
bardzo szczęśliwa! Wreszcie wszystko poszło tak, jak chciałam.
Nie mogłam wymarzyć sobie lepszego scenariusza. Wszelkie
wątpliwości mnie opuściły. Teraz już wiem, że bycie częścią
tego zespołu jest moim powołaniem. Nic nie dzieje się przez
przypadek.
Przypominam, że za tydzień mamy koncert w Toruniu! Jeszcze raz gorącą na niego zapraszam <3
Całuję :*
Olka
Świetny post! Bardzo chciałabym umieć śpiewać, a co dopiero w zespole!
OdpowiedzUsuń♥ Mój blog – klik! ♥
Świetnie piszesz! Ja kiedyś próbowałam śpiewać ale moja przygoda z tym zakończyła się w gimnazjum ;d
OdpowiedzUsuńtry-to-touch-the-clouds.blogspot.com
Hejka! Świetny Blog.
OdpowiedzUsuńObserwujemy? Napisz u mnie :)
doominicca.blogspot.com
Zostaję na dłużej!
OdpowiedzUsuńZa każdy komentarz odwdzięczam się obserwacją i trzema szczerymi komentarzami :)
http://blackberryandblue.blogspot.com/
Bardzo fajne wspomnienia ;D
OdpowiedzUsuńrilseee.blogspot.com
Bardzo fajny post :) wy-stardoll.blogspot.com
OdpowiedzUsuńŚwietne wspomnienia ^^
OdpowiedzUsuńzuziolandia1.blogspot.com
To dla ciebie był cudowny miesiąc. To nie pojęte jak dużo rzeczy może zmienić się w trakcie tak krótkiego czasu. Już od tego miną rok, a wy ciągle rozwijacie się.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
http://klaudiaczytarecenzuje.blogspot.com/
Niezły dziennik :)
OdpowiedzUsuńAle cudownie piszesz :) ale śliczny design bloga
OdpowiedzUsuńObserwuje i liczę na rewanż :)
Thedesiree.blogspot.com
Świetny Post ;* <3
OdpowiedzUsuńFaktycznie. Duzo sie u Ciebie dzieje w ostatnim czasie! :)
OdpowiedzUsuńBlog z artystycznymi i profesjonalnymi sesjami zdjeciowymi. :)
Nowa sesja zdjeciowa- HORSE
http://moooneykills.blogspot.com/2015/05/horse.html